poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Retro

Ostatnie pozycje warte wymienienia, które zdecydowanie „move it on up” są retro. Retro, które jest pojęciem nadużywanym, przeżutym, i jak wszystko w ten sposób traktowane (zwłaszcza w sztuce), przywołuje odruch wymiotny. Na szczęście ta moda powoli przemija, więc nie ma źle, jak zwykła mawiać moja (jakże retro) babcia.
Inna rzecz, że te dwie pozycje to kawał, nie boję się użyć tego sformułowania, sztuki. Otóż w ostatnią niedzielę, by nie popadać w dół, spowodowany wiadomą przyczyną, razem z moją dziewczyną, chcieliśmy obejrzeć dobry film. Wybór padł na „Rezerwat” jako komedię, lecz nie z tych głupkowatych. Tu może ktoś się zdziwić, jak film z przed kilku lat, i to którego akcja dzieje się współcześnie, ma być retro. Otóż dzieło Łukasza Palkowskiego, opisujące wydarzenia początkującego fotografa, który właśnie wprowadził się na warszawską Pragę, retro jest; ale o tym za chwilę. Praga, dzielnica, mająca miano charakternej, jest tu pięknie sfilmowana. Zdjęcia pełnią tu bardzo ważną rolę, zarówno pod względem scenariusza jak i operatora. Główny wątek to historia Marcina, któremu zlecono dokumentację sypiących się kamienic. Oczywiście mieszkańcy tej podejrzanej okolicy, nadają koloryt i specyficzny folklor całemu filmowi. Pijaczki, plotkujące sklepikarki, i miejscowa „Czarna Mańka” Hanka i wspaniała w tej roli Sonia Bohosiewicz. Całość, tytułowy rezerwat, wydaje się być miejscem z innej epoki. Dodatkowo postać właściciela zakładu fotograficznego, i wreszcie stare zdjęcia Pragi, to wszystko nadaje retro klimat. Polecam serdecznie tym którzy nie widzieli, a tym którzy znają polecam przypomnienie.
Po filmie czas na muzykę, i to taką która idealnie wpisuje się w nastrój. Mam tu na myśli mistrza pościeli, który obok króla tejże Barry’ego White’a jest największy. Isaac Hayes i jego album „Chocolate Chip” to naprawdę piękny soul, sprawiający, że tak powiem, że momenty same się dzieją. A numer najbardziej znany, także dzięki filmowi „Nienawiść”, „That loving feeling” to prawdziwe arcydzieło. Pulsujący, hipnotyczny wstęp, wspaniałe dęciaki, o tak to niesie w górę. O takich albumach trudno coś więcej powiedzieć, ale naprawdę jest ogień. Absolutny klasyk, i must heard.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz