Witam
ponownie po ponad roku nieobecności. Jak łatwo się domyślić ciężko wrócić do
czegokolwiek po tak długiej przerwie. Zbierałem się już kilkukrotnie do tego by
coś w końcu tu napisać, wciąż coś odwracało moją uwagę, ale w końcu jestem. Tak
jak napisałem w ostatnim poście, formuła mojej pisaniny pozostaje otwarta. Tyle
tytułem nikomu niepotrzebnego wstępu.
Wróciłem
do pisania, bo wróciła mi zajawka na hip hop, tak jak hip hop odnalazł zajawkę
na samego siebie. Miłość mojego życia, jak pisała Erykah Badu, znów ma się
dobrze i co chwila zaskakuje świeżością, stylem, sposobem na siebie. Wydaję mi
się, że możemy mówić o swego rodzaju renesansie, o drugiej złotej erze,
kolejnej po latach 90’. I co jest w tym wszystkim najlepsze? Ja i moi
rówieśnicy jesteśmy tego świadkami!! W końcu, mogę uczestniczyć w tworzeniu
naprawdę wielkich rzeczy. Będąc z rocznika 89’ trudno mi było jarać się
debiutem Nasa w momencie jego premiery, bo jak łatwo policzyć miałem wtedy 5
lat. Teraz dzięki internetowi śledzę kariery nowych kotów już od nielegalnych
mixtape’ów. Wiz Khalifa, Currensy, A$AP Rocky, Kendrick Lamar, Action Bronson,
Big K.R.I.T., wymieniać mogę bez końca. Ta nowa fala to przyszłość rapu, która
przy okazji wpływa motywująco na weteranów (vide Black Milk na Seana P czy Wiz
na Snoopa). Do tego rozwija się scena nu-beatowa, również w Polsce. Nastały „dobre
czasy”. Razem z moją ekipą rozkminiamy to tak samo, i napędzamy się w
wykorzystywaniu tej hossy, która trwa.
Na
koniec przykład. Hehe, przykład dość oczywisty. Kendrick Lama raka K-Dot.
Młodzieniec z Compton, którego zeszłoroczny album „Section 80.” pozamiatał
wszystko co mógł. Raper jest okrzyknięty największą nadzieją rapu. Flow,
technika, ucho do beatów, a przede wszystkim niezwykle mądre i dojrzałe
teksty pozwoliły podpisać kontrakt z
wytwórnią Aftermath Dr. Dre. Kendrick swoim nieoficjalnym debiutem nakreślił
portret generacji Y, czyli urodzonych od lat 80’ do tak naprawdę teraz. To
kolejny plus tego co się teraz dzieje – to my jesteśmy na bieżąco, to my teraz
żyjemy na maks.
Nieco patetycznie się
zrobiło, na koniec więc link do video „Rigamortis” z płyty „Section 80.”
Zobaczcie sami co on tam robi z językiem angielskim. PEACE!!