czwartek, 15 kwietnia 2010

The blues thing

Tak patrzę sobie na tą moją pisaninę, i dochodzę do wniosku, że tytułem bloga mógłby być cytat nie z soulowego klasyka, a z klasyka bluesowego. Bo po pierwsze zakładając, że to czarna muzyka jest tu źródłem inspiracji, to czarniej od bluesa się nie da. Po drugie blues jest muzyką, która tworzona była właśnie po to by nieść w górę strudzone dusze pierwszych pieśniarzy-niewolników. Ale, że z bluesa wywodzi się wszystko więc pętla szybko się zatacza, dochodząc do soulu. Kończę ten przydługi wstęp, bo każdy kto umie czytać wie, że dziś o…
O B.B. Kingu chociaż, z samego tylko szacunku, dla Króla. Szacunku jak najbardziej zasłużonego, bo być tyle lat w grze i wciąż mieć ten feeling, i tą niesamowitą lekkość gry to jest wbrew pozorom wyczyn. Wydaję mi się, że jest to o tyle trudne o ile blues jest prosty i w konsekwencji schematyczny. Dla wielu, w tym mnie, cały urok bluesa, w tym, że można cały album, zagrać na trzech akordach. To rzecz jasna wielkie uogólnienie krzywdzące takich mistrzów jak sam B.B., Eric „Slowhand” Clapton, czy gitarzystów, którzy z bluesa się wywodzą, jak nie przymierzając Jimi Hendrix.
Druga cecha bluesa, która dla mnie jest bardzo ważna to teksty i otoczka wokół bluesmanów. Dobrze oddają to koncerty, gdzie nawet młode białasy śpiewające o kobietach, whisky i bluesie, trafiają do podobnej im publiczności. I nie trzeba mieć kapelusza na głowie, palić cygaro za 5 dolców i pić Jim Beama, by poczuć ocb. Ja przynajmniej tak mam. Bo, pomijając walory artystyczne, to mimo tego, że Pcim Dolny, to nie Północna Luizjana, a browar z puszki to nie burbon, to każdego panna rzuciła, i jak ktoś kocha muzykę ten poczuję energię.

Kawałkiem dnia, który nie jest stricte bluesowy to numer „Mo’ better blues” Brandforda Marsalisa z filmu Spike’a Lee o tym samym tytule. Film to historia młodego, zdolnego trębacza,którego gra Denzel Washington. Główny bohater na jednym z koncertów pyta się publiki czy lubią blues. Czarnoskóra publika krzyczy, że pewnie. Muzyk wcześnie mówił, że Afroamerykanie nie słuchają swojej muzyki, czyli jazzu i bluesa właśnie. W odpowiedzi gra piękny jazzowy, choć oparty o rhytm’n’bluesowe patenty. Genialna melodia, na lekko bujającej, delikatnej perkusji – mistrz. This tune, jak pewnie powiedziałby jakiś czarnuch to kawałek, który na pewno niesie w górę. I za to go kocham.

http://www.youtube.com/watch?v=DjkjF9H-l8I&feature=fvst

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz